Header Ads

Jak to jest chcieć za bardzo?

(źródło zdjęć: google grafika)

Bywają chwile, kiedy na usta ciśnie się "tak się staram, tak bardzo chcę, żeby mi się udało, a nic nie wychodzi". Takie sytuacje są mi bardzo dobrze znane, z resztą pewnie nie tylko mnie. W tym momencie za wszelką cenę chciałabym to zakończyć, a za cholerę nie mogę. Mam ochotę walnąć się na łóżko i obudzić się za tydzień, kiedy wszystko minie i będę miała święty spokój.


Czuję też złość na samą siebie. Ja nie potrafię?! Ja nie zrobię?! Widocznie jestem beznadziejna, a wszyscy inni to superextra zaradni ludzie... wygląda na to, że właśnie mnie porażka lubi dotrzymywać towarzystwa. To tak jakbyś siedział gdzieś w samotności, chcąc odpocząć, a nagle ktoś przychodzi, pyta się czy miejsce obok jest wolne, a zanim ty zdążysz otworzyć usta, on już obok ciebie zasiadł. Dziwne skojarzenie, ale chyba rozumiecie przekaz - niektóre rzeczy po prostu nie powinny pojawiać się nieproszone... pomyślmy. Wtedy byłoby trochę łatwiej. Gdyby tak wszystko układało się po naszej myśli, życie byłoby samą przyjemnością. Patrząc na to z drugiej strony, tej bardziej realistycznej, życie to sukcesy i porażki, a na tych drugich najwięcej się uczymy, to one zagrzewają nas do działania, motywują, więc może to jednak ma jakiś sens?

Ale wracając - koniec końców jakiś efekt końcowy tej sytuacji jest, przecież w pewnym momencie trzeba wziąć się za to porządnie i próbować do skutku. Jednak nigdy nie jestem z tego zadowolona, wiem, że można było lepiej, sprawniej, efektowniej. Ale co zrobić, kiedy jesteśmy tylko lub aż ludźmi i miewamy gorsze dni. Osobiście nienawidzę uczucia bezsilności i załamania, chciałabym móc o sobie powiedzieć, że zawsze i wszędzie jestem silna i niezależna, od co! Twarda i pewna siebie - umiem taka być, ale to nie stan, który trwa nieprzerwanie. Niektóre sytuacje wymagają szczególnych rozwiązań,  jakby mi ktoś powiedział, że to takie proste jest być zawsze hej-do przodu, to moją reakcją byłaby mina "hę?".

Miałam takie chwile, że myślałam nawet nad porzuceniem swojej pasji z powodu pasma niepowodzeń (unikajcie takich myśli, nie porzucajcie czegoś, co kochacie!), które zapewne w jakimś stopniu wynikały z samego nastawienia mojej głowy do życia przez jakiś jeden błąd, czy zwykłą pomyłkę. Na szczęście nie doszło do tego, wszystko skończyło się w miarę pomyślnie, ale to tylko jedna z nielicznych takich sytuacji, z którymi się (jako tako) uporałam.

Oby takich przygód było jak najmniej, tego się trzymajmy! 

Mieliście kiedyś taką sytuację? Jak na to reagujecie?




9 komentarzy:

  1. niestety, znam to uczucie :/
    pozdrawiam!

    {la decadence}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic przyjemnego :/ oby było ich niewiele w przyszłości, pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Porażki powinny tylko dodawać nam kopa do dalszej i cięższej pracy. ;)

    Mój blog- ultradefenceless

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, u mnie nie zawsze to tak działa, ale pracuję nad tym ;)

      Usuń
  3. Miałam taka sytuacje,
    Obserwuje! :)
    Zapraszam na mojego bloga - jesli Ci się spodoba, zaobserwuj...
    Klikniesz w link Sheinside w tym poście? KLIKKlik

    OdpowiedzUsuń

► dziękuję za komentarz! staram się za każdy odwdzięczać :)
► spam, bądź wulgarne treści będą usuwane

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.